Asset Publisher Asset Publisher

12 PRAC LEŚNEGO HERKULESA – LISTOPADOWE POSZUKIWANIA

Zdj. 1. „Poszukiwany, Poszukiwana” – reżyserują Lasy Państwowe (Łukasz Łakota, Nadleśnictwo Żagań)

 

KONIEC KAŻDEGO ROKU, POZA OCZYWISTĄ „POGONIĄ” ZA NIEZREALIZOWANYMI JESZCZE PLANAMI Z BOGATEJ ICH GAMY W CODZIENNOŚCI „LEŚNEGO HERKULESA”, TO CZAS GDY NA TERENIE WSZYSTKICH LEŚNICTW ODBYWAJĄ SIĘ TZW. JESIENNE POSZUKIWANIA SZKODNIKÓW PIERWOTNYCH SOSNY.

 

Uchwycić „pogodowe okno”

 

Przednówek zimy i cały następujący po nim okres jej trwania to dla lasu czas wegetacyjnego odpoczynku. Drzewa po okresie kwitnienia i owocowania, na kolejnych kilka miesięcy wyhamowują swą życiową energię. Założyć można by, że skoro las „ma chwilę wytchnienia”, to również jego opiekunowie – leśnicy, a wśród nich leśniczowie, delektować mogą się względnym zawodowym uspokojeniem. Cóż, szczerze powiedzieć możemy, że nic bardziej mylnego. Natłok leśnych prac jak trwał, tak trwa, a jedynie ich listopadową (a niekiedy również grudniową) odmiennością jest zadanie z zakresu ochrony lasu, które właśnie o tej porze roku zobowiązani jesteśmy zrealizować. To jesienne poszukiwanie szkodników pierwotnych sosny, a co za tym idzie w związku z jej królowaniem w naszych lubuskich lasach, praca do wykonania na terenie całej zielonogórskiej dyrekcji Lasów Państwowych. I o ile duża część leśnych czynności wykonywana jest przez większość roku lub realizowana może być w różnych jego okresach, o tyle poszukiwania szkodników czyhających na nasze sosnowe bory, wykonywane muszą być w precyzyjnie określonych i uchwyconych warunkach pogodowych. To konieczność wcześniejszego wystąpienia okresu niższych temperatur. Na tyle długiego, aby skłonić żerujące w koronach larwalne postaci szkodników, do „ucieczki” przed chłodami w leśną ściołę i glebę. Na tyle jednak jeszcze „z górnych partii” niebieskiej części termometru, aby zbyt mocno nie zmrozić gruntu. To niejednokrotnie niezmiernie krótki okres, a praca do wykonania musi być zrealizowana bezwzględnie i wyjątkowo dokładnie. 

 

Zdj. 2. Na kolanach i z nosem przy ziemi – jesienne poszukiwania szkodników w pełnej krasie (Łukasz Łakota, Nadleśnictwo Żagań)

 

„Operatorzy” działkowych pazurek poszukiwani

 

Leśne prace to najczęściej zajęcia charakteryzujące się sporym rozmachem, zarówno pod względem powierzchniowym, jak i ilościowym. Zupełnie inaczej wyglądają przybliżane w niniejszym odcinku poszukiwania szkodników sosny. Wiedzą leśnych służb wyznaczane są tzw. partie kontrolne (PK). To w ich obszarze ustala się z kolei drzewa o charakterystycznych parametrach, pod którymi odbywać będą się prace. Obecnie są to dwa drzewa na każdej PK. Pod każdym z nich oznacza się prostokątną powierzchnię ok. 2,5 m2.

 

Zdj. 3. Niewielka powierzchnia wymagająca bardzo dużo uwagi i skupienia (Łukasz Łakota, Nadleśnictwo Żagań)

 

To właśnie na tych fragmentach leśnego poszycia realizowane są poszukiwania. Osoby wyposażone w motyki i ogrodnicze pazurki przeszukać muszą nie tylko warstwę ściółki, ale również kilkanaście centymetrów w głąb gleby mineralnej oraz przejrzeć korowinę na dolnej części przyległego drzewa. Prace są żmudne i monotonne, ponieważ „poszukiwanymi” są niewielkich rozmiarów kokony, poczwarki i gąsienice, a w spękaniach kory również jaja. A żeby jeszcze nie było zbyt łatwo, wszystkie zasadniczo w kolorach ściółkowego otoczenia. Do tego grabiejące z zimna ręce oraz niekomfortowe, późnojesienne nikłe oświetlenie wnętrza lasu.

Każde leśnictwo to najczęściej kilkanaście PK, co w skali nadleśnictwa daje ich znacznie ponad 100.

Służba terenowa leśnictw zadbać musi o dokładność przeszukań i prawidłowe oznaczenie odnalezionych zimujących form poszczególnych szkodliwych owadów. Każda przeszukiwana powierzchnia to odrębne pudełko, które opisane wymaganymi informacjami trafia najpierw do nadleśnictwa. Tam po wstępnej weryfikacji zgodności oznaczonych gatunków i ich ilości z przygotowanym tabelarycznym zestawieniem, całość materiału trafia do Zespołów Ochrony Lasu. W przypadku Nadleśnictwa Żagań adresatem jest ZOL w Łopuchówku pod Poznaniem.

 

Zdj. 4. Bardzo często wielkość możliwych szkód nie idzie w parze z rozmiarami szkodnika (Łukasz Łakota, Nadleśnictwo Żagań)

 

To tam dokonywana jest ostateczna ocena, a w jej wyniku określany jest stopień zagrożenia drzewostanów w kolejnym roku. Istotność tych danych niech podkreśli fakt, że to na ich podstawie podejmowane są decyzje o ewentualnej konieczności dokonania wielkoobszarowych oprysków ratowniczych. Każdy błąd popełniony w ciągu tych następujących po sobie wydarzeń, doprowadzić może do niekontrolowanego wzrostu ilości danego szkodnika (lub kilku jednocześnie), czyli powstania tzw. gradacji, a w jej wyniku do możliwego rozpadu zaatakowanych drzewostanów. Ożywiona przyroda w tym przypadku działa niezmiernie szybko i to od czujności leśnych służb zależy, czy uda nam się odpowiednio wcześnie i wyprzedzająco podjąć niezbędne działania ochroniarskie.

 

Zdj. 5. Ostateczne rozwiązania – opryski chemiczne zagrożonych drzewostanów (Michał Szczepaniak, Nadleśnictwo Żagań)

 

Strzygonia choinówka, barczatka sosnówka, poproch cetyniak, boreczniki, siwotek borowiec oraz brudnica mniszka to nie dość, że stworzenia niewielkie, to dodatkowo w formie motyli niejednokrotnie również piękne. Jednak nazwy te wnoszą w leśną codzienność uzasadniony niepokój. Wszyscy leśnicy wiedzą, że nie tylko las, ale również my, nie jesteśmy w stanie podjąć z nimi walki, jeżeli zaniedbamy niezbędną profilaktykę – jesienne poszukiwania szkodników pierwotnych sosny.